Trzeba być trochę
wariatem, żeby 26 grudnia spędzić w podróży. Autobus na dworzec,
autobus na lotnisko, autobus na lotnisku, odprawy, 5h15 minut w
samolocie, jeszcze jeden autobus i jesteśmy na miejscu. Ciepły
wieczór, blisko 20 stopni na plusie. Bardzo, bardzo przyjemna
temperatura. Witaj przygodo!
Barranco del Infierno
(Piekielny Wąwóz) na południu wyspy to znakomite miejsce na
wędrówkę, czyli to, co lubię najbardziej. Fantastyczne krajobrazy
i cudnie grzejące słońce. Wchodzimy przez dziurę w płocie i to
naprawdę jedyna możliwość. Próbowaliśmy dodzwonić się do tego
miejsca i zarezerwować sobie wejście. Obszar jest objęty
ścisłą ochroną i dziennie może tam wejść 200 osób, na godzinę
wpuszcza się tam nie więcej niż 20 osób, więc rezerwacja jest
istotna. Niestety, nie wiedzieć czemu, Barranco del Infierno nie
odpowiadało. Pani rezydent poradziła wejście nieoficjalne. Skorzystaliśmy. Trasa
bardzo przyjemna, 3 km w każdą stronę. Początkowo idziemy wzdłuż
ściany jaru, później jego dnem. Na końcu wędrówki jest grota
oraz wodospad. Wracamy tą samą drogą.